Pomysł, by sprawdzić, na ile „Król Rock and Rolla” żyje i budzi zainteresowanie młodej publiczności, jest atrakcyjny. Magdalena Zaniewska i Michał Siegoczyński wykonali benedyktyńską robotę, przekopując się przez archiwum związane z życiem gwiazdy. Trudno im było z czegoś smakowitego zrezygnować,dlatego spektakl trwa ponad trzy godziny.
Autorzy nie chcieli robić spektaklu hagiograficznego i dlatego zaprosili na scenę inne ikony rocka i popu: Yoko Ono, Johna Lennona, Michaela Jacksona, Bono, Jima Morrisona..., aby móc zreinterpretować mit Presleya, odejść od czystego biografizmu. Ale... pojawił się również wątek polski w dwóch scenach: dansingowej z Ciechocinka i amerykańskiego profesora, który udowadnia, że Presley żyje. Jest to jednocześnie spektakl, w którym dostrzec można przemyślenia bohaterów, dotyczące życia i wartości, które można polecić współczesnym gwiazdom.
Dzięki kamerze możliwa była szybka zmiana miejsc akcji. Spektakl o Presleyu i innych ikonach rocka i popu nie mógł się obejść bez piosenek, które znamy lub kojarzymy. Anna Mierzwa śpiewa piosenki napisane dla mężczyzn, dorównuje jej w tym Karolina Głąb, a z panów – Michał Kocurek.
Cudowny chłopak z amerykańskiego Południa, z bezczelnym uśmiechem i gitarą, podbija świat. Ma wszystko: talent, wygląd i menadżera, który już wkrótce uczyni go Królem i pierwszą międzynarodową Gwiazdą Totalną, z wizerunkiem obmyślonym w najdrobniejszym szczególe. I chociaż nie wspomina o problemach lat 60. oraz 70. – równouprawnieniu, feminizmie, wojnie w Wietnamie, segregacji rasowej – jego piosenki stają się hitami. Elvis prywatny i Elvis sceniczny zlewają się w jedną bezideową masę, z której każdy może wyrzeźbić takiego Króla, o jakim marzy… Presley to już nie piosenkarz. To religia. Zachęcam serdecznie do obejrzenia spektaklu !!!
Opiekun
Krystyna Popielec-Stürmer