"Dom Bernardy Alba" to sztuka, w której ostatni mężczyzna (mąż i ojciec) zmarł. Żaden inny przedstawiciel płci przeciwnej nie przekroczy progu tego domu, choć pełno w nim córek chętnych do zamążpójścia, bo na jego straży stoi wdowa. Co takiego zrobili mężczyźni Bernardzie (a także jej matce, jej przyjaciółce, jej sąsiadce), że nie pozwoli żadnemu z nich zbliżyć się nawet na krok? Jak ogromna jest czara goryczy po stracie bliskiej osoby? Dla jednych jest to zaledwie chwila, dla innych wieczność. Dla Bernardy to 8 lat. Jest to czas separacji od świata, gdzie w 4 ścianach domu rozgrywa się okres żałoby. Czy słowa są najlepszym narzędziem, aby wyrazić emocje? Od pierwszej minuty spektaklu nieme emocje oddają kwintesencję sztuki, która ma zaszczepić w widzu zdolność do wnikliwej obserwacji wszystkich bodźców, bo głos, to jedynie kropla.
Kobiety na scenie to nie ofiary męskiego szowinizmu. One są wyemancypowane do granic możliwości. Uprawiają jakieś teatry związane z żałobą, ale to konwenans. Powołują się na należną zmarłemu cześć, ale to frazesy. Tęsknią za mężczyzną, ale nie po to, żeby z nim być, żeby go kochać, żeby z nim dzielić życie, tylko po to, żeby go mieć, posiąść, użyć, chwalić się nim, uprawomocnić swoje istnienie, uciec do niego przed domowym koszmarem zdominowanym przez doprowadzony do obłędu progresteron. Jeśli bohaterki spektaklu są ofiarami, to wyłącznie samych siebie. Ta historia ma swoją genezę w patriarchacie. Ale matriarchat jawi się w niej wyłącznie jako jego zwyrodniała karykatura. Bernarda próbuje grać rolę mężczyzny i jest w tym perfidna, jednak nie daje jej to spełnienia, a do tego niszczy życie bliskim, czego jest przecież świadoma.
Co dalej? Następuje rywalizacja o miłość. Miłość mężczyzny, miłość matki, ciągle widzimy nieodpartą potrzebę miłości, akceptacji ciała, akceptacji słów, gestów. Niezrozumienie jest największym wrogiem każdej współlokatorki, wrogiem i więzieniem jednocześnie. Czy bohaterki odnajdą wyjście z pułapki, matczynej miłości? Bo przecież Bernarda kochała swoje córki, chciała przekazać im ogrom swej miłości. Miłość ta była izolacją, ochroną, ucieczką od świata zewnętrznego, od mężczyzn, którzy nie zasługiwali przecież na jej owoce miłości. Czy Bernarda się myliła, czy jej miłość była ślepa, a jeśli tak to dlaczego? Myślę, że każdy znajdzie tutaj odpowiedź, najbardziej odpowiednią dla niego. Wypowiedzieć możemy wszystko, wszystko możemy usłyszeć i nieważne, ile w tym prawdy. Jednakże emocji, często nie można ukryć i nawet mówiąc - emocjami zaprzeczamy. Dlatego warto zobaczyć sztukę, aby przypomnieć sobie, jak ważne są emocje, które są odzwierciedleniem duszy, a jednocześnie prawdy. Spektakl ten przypomina też o tym, jak ważna jest prawda, czy jej nam brak?
Co w tej sztuce urzeka? Emocje, które były widoczne z każdym ruchem, gestem. I mimo że słowa wypowiedziane przez aktorów miały przedstawić nam historię rodziny pochłoniętej żałobą, to właśnie emocje widoczne ze sceny zmuszają do głębszej refleksji, na którą ostatnio mamy tak mało czasu. Stąd wniosek:
Teatr w XXI wieku jest niezbędny dla zachowania równowagi, zatrzymania się chociaż na chwilę.
Dom Bernardy Alba to sztuka, w której możemy się zatrzymać i zastanowić na własnym ego.
Opiekun K.Popielec-Stürmer